niedziela, 26 lipca 2015

Poszukiwanie smartphone'a do 500zł i pierwsze wrażenia po przesiadce na Androida.



Tak jak pisałem ostatnio, porzuciłem swoją Lumie 635 na rzecz urządzenia, o którym będę mógł powiedzieć, że jest smartphonem. Budżet jakim dysponowałem wynosił 500zł, jak się okazuje, wybór w tym segmencie cenowym jest tak rozległy, że aukcje na Allegro można przewalać w nieskończoność. Znalazłem trzy wyjścia: zakup #wszystkomającego chińczyka, zakup iPhone 4S z drugiej ręki, zakup markowego średniaka.  Oto historia moich tygodniowych poszukiwań "lepszego modelu".



Pierwszą opcje po przejrzeniu opinii darowałem sobie, raz ze względu na nieraz dupną jakość wykonania, dwa ze względu na ograniczony support. Większość wersji Androidów w chinolach wgranych przy narodzinach sprzętu, pozostaną w nich aż do śmierci. Przekonałem się o tym przy moim tablecie który chodzi na Jelly Bean 4.2.2, znalazłem już kilka appek które by mi się na nim przydały, a potrzebują już Kitkata, więc jeno nie zabanglają.






Drugą opcją był już deko stary, ale ponoć wciąż jary iPhone 4S, to ze względu na to że kusi mnie już od dłuższego czasu na zakup czegokolwiek spod znaku nadgryzionego jabłka. Spełniłby moje wymagania ze względu na multimedia, ma niezły aparat, tylko sam telefon jest deko malutki, ale przeżyłbym to. W mojej półce cenowej dałoby się kupić używanego 4S nawet w wersji 16GB, jednak zakup używanego smartphone przez internet wciąż uważam za zakup w ciemno. Nie brałem pod uwagę także refabrykantów z Aliexpress, kuszą ceną, ale brać odnawiany telefon to tak jak kupić auto z giełdy składane z kilku aut. Nie wiadomo co by z tego wyszło, czy kierownica w trakcie jazdy by mi się nie urwała, czy hamulce nagle by nie przestały działać. Tak więc jeszcze nie pora na iPhona, ale mam wrażenie że jeszcze kiedyś przyjdzie mi się Jabłko ugryźć.



Trzecią opcją był zakup któregoś z markowych średniaków. Wybór padł na LG. Dlaczego? Zadecydowała poczta pantoflowa, mój padre kupił ostatnio swój pierwszy smartphone którym był LG L50, działa bez zgrzytów więc czemu by nie Koreańczyk? Przewaliłem wszystkie modele, pod mój budżet podpasował LG L90. Jest to, poza 1GB ramu, praktycznie ta sama konfiguracja co w mojej byłej Lumii 635. L90 ma Androida KitKat na pokładzie, dla chętnych jest także aktualizacja do Lolipopa - zawsze na propsie.

Cóż mogę napisać po przesiadce z Windows Phone? Pełna swoboda! Tu można wszystko przestawić! Możliwości customizacji, nawet bez "korzenia" w porównaniu do WP jest multum. Wolność ta w zasadzie jest bronią obusieczną, bo wgrywając pierdyliard aplikacji bez świadomości ich sposobu działania możemy zamulić Androida tak samo, jak zwykłego peceta. Jednakże dopóki używamy tej wolności z umiarem, wyjdzie ona dla nas na dobre. Android w zasadzie jest Linuxem i tak samo jak na pingwinie, trzeba sobie podłubać, aby sprzęt tańczył tak jak my zagramy. Grać niestety trzeba umieć, bo zbyt mocne fałszowanie może się skończyć ucegleniem telefonu.


Jedyne do czego się można przyczepić w moim nowym telefonie to wepchniętych na siłę i dość sztucznie zablokowanych przed usunięciem, nawet z samego menu, appek z ekosystemu Gugla. Wiadomo, to on tutaj rządzi, on tu gra pierwsze skrzypce. Byłoby to do przeżycia gdyby nie fakt, że spora część z nich niepotrzebnie hasa sobie w tle wysysając baterie. Stare chińskie porzekadło mówi:
Bez roota nie robota.  
Dwa tygodnie po zakupie stwierdziłem: hej coś w tym jest i telefon "odbezpieczyłem". Możliwości dalszych modyfikacji (w tym uceglenia sprzętu) jest pierdylion, znajdę najważniejsze i opiszę je wkrótce na łamach avrland.ovh :)

Na recenzję LG L90 przyjdzie pora, nawet może w formie wideo jak uda mi się przywrócić do życia starą cyfrówkę - stay tuned. W końcu setki (no dobra przesadzam, było ich z 10) internautów wyraziło jednogłośną w ankiecie o przyszłości avrland.ovh  - tak, chcecie wideo. Proszę bardzo, na dobry początek - pokaz możliwości praskich ulicznych grajków i zaraz test kamery omawianego telefonu. Jak na smartphone za 500zł nagranie jest całkiem okej.


Dziękuje za uwagę i zapraszam za tydzień :)

niedziela, 19 lipca 2015

Taylor Swift Januszem Biznesu kategorii pierwszej




Tygryski które od czasu do czasu zaglądają na pudelki technologiczne zapewne słyszały przypadek Taylor Swift i streamingu muzyki. Ta "artystka" z biedy (nie starczyło jej drobnych na najnowszego Boeinga) zaczęła biadolić w jakiej to niedoli żyje. Zaczęła biadolić, że streaming okrada artystów, bo cena za każde odsłuchanie utworu jest znikoma, bo Apple miało nie płacić za testowy okres w swojej nowej  usłudze muzycznej. Jak wszyscy wiemy, kiedy ktoś sobie album przesłucha, to płyty już na pewno nie kupi.

Taylor zatupała jak mała dziewczynka i wykrzyknęła: No way! Koniec z okradaniem. Kolejnego albumu w strumykach jeno baco niebedzie! "Oczywiście" zrobiła aby nakreślić problem biedy wśród artystów indie, którzy to podobno artyści aby przetrwać, opanowali oszczędzanie lepiej niż sam Jarek Kuźniar.


Wszyscy wiemy, że jak usunie się jakiś album z Youtuba, Spotify i podobnych to każdy prawilnie pójdzie zakupić płytę w Empiku. Taki chuj! ChomikStore i wrzuty tylko na tym zyskają, a pseudo artysta za odtworzenia spiraconej empetrójki w Winamp'ie (ktoś go jeszcze pamięta?) nie dostanie złamanego grosza.

Sam "piraciłem" muzykę do momentu mojego odkrycia w październiku zeszłego roku Spotify. Deal jest uczciwy, płacisz dwie dychy na miesiąc i słuchasz wszystkiego do woli. Jest też opcja dla wyznawców #sekretówkuźniara, płacisz obecnością reklam. O ile darmówka na telefonie jest mega upierdliwa, o tyle na pececie patent się u mnie sprawdził. Oczywiście znajdą się tacy, którzy powiedzą że muzyka w 160kbps (taki bitrate serwuje standardowo Spotify na PC) to skandal i hańba. Dla mnie niestety (albo może stety?) słoń na ucho nadepnął i mogę jak wspomniany Jarek zaoszczędzić.


Wspomnę jeszcze o jednym #sekreciekuźniara. Coraz częściej grzebie się w muzyce creative-commons, między innymi na stronie https://www.jamendo.com Pomijając fakt, że możemy tam znaleźć tam fajne podkłady do filmowych projektów (co poniektóre nawet zezwalające na komercyjne użycie), możemy tak także znaleźć mnóstwo perełek godnych przesłuchania, które bez bólu możemy za darmo pobrać na nasz odtwarzacz. Przykłady? Jak chociażby wspominany często i gęsto przeze mnie nasz rodak LukHasha, genialny rosyjski band ska Distemper czy artystka o niesamowitym głosie Tamara Laurel. Utwory z jamendo nierzadko miażdżą komercyjne popierdółki z Zetek czy Rmf'ów. 

To ta Taylor jakby kto pytał.

Wracając do samej Taylor. Kiedy wszystkie pudelki obgadały (a ćwierkały od końcówki zeszłego roku) nieobecność jej albumu w strumykach coś się jej odmieniło. Jej album koniec końców pojawił się w Apple i Google Music więc o co chodzi? Jak zawsze o hajs. Cały hejt Taylor Swift na strumieniowanie muzyki to była jedna wielka chamska akcja marketingowa. Akcja należy dodać udana, bo jej płyty rozeszły się w pierońsko dużych ilościach. Darmowa reklama była? Była. Hajsy zgarnięte? Zgarnięte. Mission complete.

Rzygać mi się chce na widok takiego "artysty", który na pierwszym miejscu stawia pieniądze, a nie to co tworzy i aby to co tworzy pochodziło prosto z serducha. Nie mamy wtedy do czynienia z muzyką, a badziewiem z biedronki które masz kupić, skonsumować i zapomnieć. Dla takiego twórcy jesteś nikim, jesteś kolejną dziesiątką dolarów na koncie, kolejną cyfrą w statystykach sprzedaży.

niedziela, 12 lipca 2015

5 powodów dla których smartphony z Windows Phone 8.1 nie są SMART



Moja miłość do Lumii i Windows Phone z biegiem czasu słabła. Była jak używany samochód prosto z giełdy #stan_igła #niemiec_puakau #jak_sprzedawau - z tygodnia na tydzień odkrywałem kolejne babole, które sprzedawca sprytnie ukrył. Doszedłem do momentu w którym zamiast jeździć tym gruchotem, już wolę dymać autobusem. Microsoft powinien się wstydzić że za takie coś bierze pieniądze. 

5 powodów dla których telefony z WP 8.1 to tylko telefony.

1. Mikromiękcy mają mnie za debila.


W warunkach polowych potrzebowałem pobrać sterowniki do karty sieciowej dla znajomego. Znalazłem, pobrałem, zapakowane w .rar, oczywiście. Szukam dalej 7zip'a, którego sobie chwalę. Klik pobierz, error. Dupa, nie pobierzesz przez IE bo przeglądarka uważa że jesteś debilem i będziesz chciał odpalić execa na komórce. No bo przecież nie możliwe że ktoś go potrzebuje na pececie, no way! Czy nie dało się zrobić tylko ostrzeżenia w stylu: "hej na komórce tego nie odpalisz, czy na pewno chcesz to pobrać?".

2. Jeden, no może dwóch devów piszących aplikację na całą platformę.
Potrzebowałem pierdoły, programu do sterowania i podglądu kamerki ip. Nie znalazłem, no, prawie. Znalazłem 1 (słownie: jedną) która była w stanie poprawnie wyświetlić obraz ze streamu kamery ze strony, za piątala, okej, niech będzie. Są za dwie dychy, ale kupowanie takich rzeczy bez możliwości wypróbowania to tak jak dać wypłatę robolowi zanim zacznie pracować.
Przewaliłem ponad sto aplikacji ze sklepu i tylko dwóch developerów nadawały się do czegokolwiek - Rudego Huyna i Łukasza Rejmana.


Reszta to prowizorki pisane na odchędoż się, widać to przy NaviExprert, Spotify, Evernote czy chociażby Facebooku. Fejsik na WP jak internety tworzony był robiony nie przez fejsika, a przez Mikromiękkich we współpracy z fejsikiem. Tak więc można było się spodziewać, że coś pójdzie nie tak. Brak wsparcia pobierania plików z grup, brak wsparcia rozszerzonej wersji komentarzy (odpowiedzi, etc), bardzo częste wyrzucanie appki do IE, to tylko parę małych wielkich bugów.

3. Office? Że co proszę?
Pojawiający się w reklamach Lumii mobilny Office to ponury żart. Większym wsparciem importowania plików .docx może poszczycić się darmowy, otwarto źródłowy LibreOffice, czy na Androidzie - WPS Office, nomen omen, made in China. Nie mogę przejrzeć sprawka od murzyna z grupy laboratoryjnej bo oczywiście nie obejrzę wzorów, nie zobaczę jak wygląda dokument w A4, czy go dobrze sformatował. Nie poprawie nic w drodze, a czasem mam takową potrzebę.

Mobilny pakiet Office działa, ale tylko trochę.
Fajnie, plik się otworzy, tekst przeczytam, ale mamy rok 2015 i konkurencja poszła oooociupinkę dalej. Reklamować to jako super ficzer Lumii, to tak jak reklamować samochód, który jeździ, ale tylko trochę. W zasadzie nie narzekałbym na to, gdybym mógł wgrać jakąś alternatywę z Windows Store, ale alternatywy na tą chwilę nie ma.  Mobilna dziesiątka ma sytuację poprawić, cóż mogę powiedzieć, czekam!


4. Wydajność systemu iluzją. 
Zupełnie jak push-upy czy paczka laysów. Microsoft aby ukryć lagi kierował się prostą zasadą - mianowicie oszukaniem użytkownika, że system nie laguje. Kiedy Android laguje - nie rusza się nic, przeważnie widać niezaładowany interfejs. Panie Paździoch stanęło, nic się nie dzieje, czy on się zepsuł?


Kiedy WP laguje, latają kulki, kwadraty, animacje, cuda na patyku, dostajemy informację proszę czekać, aby głupi użytkownik myślał że coś się dzieje. No przecież się nie zacina, bo coś się rusza! Microsoft przekłada to także na desktopowy Windows 10, tak więc nawet jeśli nie masz telefonu na Windows Phone, prędzej czy później latającymi kuleczkami zostaniesz obrzygany. Szczerze? Już wolałem staroszkolną klepsydrę.

5. Ekspansja ekosystemu Microsoftu na Androida (iOS zresztą też).
Po co mi atrapa systemu mobilnego skoro z tych samych, ba zdecydowanie lepiej napisanych programów Mikromiękkich mogę skorzystać na Androidzie? Od pół roku obserwujemy cyrk związany z próbami zdobycia nowych duszyczek przez MS na systemie Googla. W pogoni za nimi zapominają o użytkownikach swojej platformy, którzy między innymi nie dostali ani nowego Outlooka, ani nowego Office a ekskluzywna Cortana wkrótce przestanie być ekskluzywna - także pojawi się na Andrucie.


Ludzie którzy zaufali WP poczuli się najzwyczajniej wydymani i już w zeszłym roku community dawało o tym znać: https://windowsphone.uservoice.com/forums/101801-feature-suggestions/suggestions/6687771-microsoft-first-show-interest-on-windows-phone-an
Oczywiście MS tłumaczy się że wszystkie te piękne aplikacje będą gotowe jak wyjdzie Windows 10 Mobile. A kiedy wyjdzie? Jak by to Blizzard określił: Wkrótce™. Szczerze kibicuje Microsoftowi, może kiedyś Windows Phone dorośnie, ale na tą chwilę ten OS jest do bani.


Na dzień dzisiejszy moja Lumia jest tak dobrym smartphonem, co Multipla ładnym autem.
Jeśli ktoś Wam powie że WP jest bardziej funkcjonalne od Androida, to na 100% jest wariatem. Nie ufajcie mu i niech Was ręka boska broni zostawić mu pod opiekę pupila, bo kiedy wrócicie z urlopu może okazać się, że burek to był dobry pies.

piątek, 10 lipca 2015

Ankieta - przyszły kierunek rozwoju bloga AVRLand.ovh

Cześć i czołem!

Moje dziecko-blog zaczęło rosnąć i w związku z tym mam parę pytań do Was.

Za wypełnienie ankiety z góry dziękuję :)